W Górach Stołowych
Lato 2012 rozpoczynamy wyjazdowo w Kotlinie Kłodzkiej.
Po drodze grzechem byłoby nie przystanąć i nie wejść do krzeszowskiej bazyliki oraz nie zgrzeszyć i nie zrobić zdjęcia we wspaniałym wnętrzu świątyni.
Może to trochę daleko, ale też kotlina i jakby nie było dobrze jest sławić Karkonosze zwłaszcza tam, gdzie są mniej znane, również w innych górach.
Tym bardziej jest to możliwe, że natrafiamy na zainteresowanie, na ludzi aktywnych, z entuzjazmem podchodzących do każdego twórczego działania, którzy gotowi są przyciągać nie tylko to co stare i sprawdzone, ale też nowe i jeszcze nowsze. Efekty tego są widoczne chociażby w ilości okolicznych zespołów folklorystycznych prezentujących się na Przeglądzie "Róża Kłodzka" w Pstrążnej.
Okazuje sie, że prawie każda okoliczna wieś ma swój zespół folklorystyczny, których na imprezę przybyło 10. Wśród nich trafiła się nawet grupa uprawiająca sudecki oryginalny folklor, co zostało sprawiedliwie docenione przez liczne jury konkursu. Skrzynczanki śpiewały stare pieśni z czeskich Sudetów na bardzo przyzwoitym poziomie, występując w strojach inspirowanych dolnośląską tradycją przedwojenną. Na zdjeciu jesteśmy z Katarzynkami.
My też zostaliśmy dopieszczeni przez organizatorów biorąc udział jako goście specjalni nie tylko że nie było żadnych problemów z niewygórowanym honorarium, ale też tym że nie zabrakło staropolanki, podziękowań, uroczystego przekazania statuetki, informacji w mediach oraz atmosfery radosnej zabawy uwieńczonej w finale wykonaniem sudeckich tańców do rytmów karkonoskiej muzyki.
Takie imprezy zdarzają nam się w rewirze jeleniogórskim bardzo rzadko. Może dlatego, że jednak kłodzcy animatorzy podchodzą do kultury bardziej globalnie, po sudecku, a nie po karpacku czy szklarskoporębsku. Wszystko to zależy od ludzi, liderów, działaczy, pasjonatów, których tu poznaliśmy takich jak m.in. Wojtek Heliński (fot.1), Maciek Sokołowski, Marek Biernacki, Dominika Radwan (fot.2), Anna Lech, Maciej Awiżeń, Tomek Woś, Bartek Małek i z którymi mieliśmy więcej porozumienia przez dwa dni niż z naszymi w Karkonoszach w ciągu dwóch lat, przytłoczonymi może za bardzo przez politykę i turystyczny biznes.
Sam skansen jest wyjątkowym miejscem- stara kużnia, warsztat tkacki, piekarnia, wiatrak.
Sercem skansenu jest kuźnia z 1856 r., w której zgromadzono eksponaty związane z kowalstwem i ślusarstwem. Najstarsze z nich pochodzą aż z XVII w. Innym ciekawym obiektem przeniesionym do Pstrążnej jest XIX-wieczny wiejski zajazd z Szalejowa Dolnego. Wyjątkowe wrażenie robi również wieża sygnalizacyjna z dzwonami, pochodząca z tego samego okresu. Całość urozmaicają wiejskie chaty, wiatrak oraz kapliczka z figurką św. Floriana z 1859 r.
My przymierzyliśmy się do pięknej sudeckiej izby, suszarni ziół, a Ola od razu czemuś wypatrzyła stylową kołyskę.
Pełnię szczęścia uzupełniliśmy niezwykłym, 100- procentowym smakiem pstrąga z miejscowego łowiska (fot. 3), wyborną grochówką prosto z kotła i zdrowotnymi, najdelikatniejszymi przetworami z aronii z Eko Ar oferowanymi wdzięcznie do posmakowania gratis (fot. 2).
Dzień wcześniej wzięliśmy udział w epokowym wydarzeniu- pierwszy festiwal sztuk niebanalnych w Pasterce "Pasterskie Anioły", organizowany przez właśnie Maćka, Wojtka i Bartka. Impreza zakończyła się wielkim sukcesem dzięki niezwykle sprawnej organizacji koncertów, konkursu, noclegów, parkingów, promocji itp. Rolę głównego patrona wziął na siebie portal poetycko- muzyczny "W Górach Jest Wszystko Co Kocham".
My wzięliśmy na siebie skromną rolę uczestnika konkursu i mimo nadzwyczajnej pokory wobec największych polskich gwiazd artfolkowych oraz wobec pozostałych utytułowanych konkursowiczów, jak np. Bieguni z Nowej Rudy, zostaliśmy jednak zauważeni niemal dwukrotnie: wyróżnienie+ zaproszenie na OTGPS (fot.3).
Niemała zasługa w tym wydaje się być po stronie Piotra Bukartyka i Magdy Turowskiej ("Cytryna"), którzy zechcieli posłuchać naszych "Na rozstaju" i "Idź na Przełęcz" oraz prawdopodobnie wzięli pod uwagę słabość w postaci braku instrumentu klawiszowego, który nie zdążył dojechać z konferencji OSP we Wrocławiu (fot.2), mimo że czekaliśmy do końca (fot.1).
Dla nas najcenniejsza nagrodą był pobyt w tym magicznym miejscu pod Szczelińcem w kultowym schronisku Pasterka, wysłuchanie koncertów ADSU (fot. 2), Caryny, Celtic Tree, a zwłaszcza Piotra Bukartyka, który ujął nas całkowicie mistrzowskim panowaniem nad publiką, nastrojem, muzyką. Już cieszymy się z powtórki tego przeżycia w Borowicach.
Na Zachełmie można liczyć też w Pasterce, w postaci najsympatyczniejszej z wolontariuszek Julki, autorki niektórych zdjęć, prywatnie siostrzenicy naszego chirurga i poety wszechczasów Kazia, zresztą autora tekstu "Powrotów".
Też i mogliśmy liczyć na jajcarski, miejscowy zespół ludowy zorganizowany przez Wojtka i Dominikę- "Czarna Syrena" (fot. 3,4), wykonujący góralskie szanty.
W takim czasie dzień łączy się z nocą. Śpi się w innym wymiarze, telefony poszukują bezskutecznie zasięgu (fot. 3,4), a życie toczy się bez przerwy. Na poddaszu schroniska w czarodziejskiej scenografii znaleźliśmy się w centrum muzycznego, niesamowicie porywającego spektaklu w wykonaniu niszowego, wrocławskiego zespołu "Kariera".
Awangarda jest nam na co dzień dosyć bliska, bo chcielibyśmy też ubarwiać nasze "ludowe" dokonania chociażby jedną niezal- nutką lub prog- akordem, podobnie jak przyprawiamy pieprzem karkonoskie zupy. Tu mieliśmy okazję posmakowania jej w całej okazałości i delektowania się brzmieniemi smacznie niestrojącego głosu wokalisty, postpunkowymi tonami klarnetu basowego, jazzującymi szarpnięciami kontrabasu i old schoolowymi schoolówkami Mooga. Ponieważ zespół wspominał haniebne wyrzucenie ich ze sceny "Gitarą i Piórem" w latach 90- tych, w celu zadośćuczynienia nasz gitarzysta Marek "Maćkowski" zamienił się z gitarzystą Maćkiem Markowskim na koszulkę- z logo borowickiego festiwalu.
Potem wylądowaliśmy we wspólnej japońskiej balii razem z Czarną Syreną i częścią Kariery, gdzie urządziliśmy subfestiwal polskich pieśni radosnych, wprost pod latajacymi aniołami po nocnym niebie przykrywającym pasterskie schronisko i czuwający nad wszystkim niczym lampa Akermanu, Szczeliniec.
Witek